Nigdy nie pomyślałabym, że bieganie może tak wciągać! Moja pierwsza "przebieżka" to było... uffff... Może 1,5 km a wydawało mi się, że przebiegłam maraton ;) Zaczęłam się zastanawiać, jak zrobić, żeby biegało mi się przyjemnie i żebym krok po kroku mogła dawać z siebie więcej, nie myśląc w kółko "nareszcie koniec!" - tak było na początku kwietnia 2013, a teraz... Teraz biegam 8-11 km :) i jest SUPER! Uwielbiam ten stan. Niby zmęczona ale jakaś taka szczęśliwa, spełniona. I wciąż chcę więcej!
Po pierwszym "niewypale" związanym z bieganiem, postanowiłam biegać sposobem, czyli robić marszobiegi. Polecam każdej osobie początkującej, nie mającej absolutnie kondycji. Ponieważ powinno się biegać równym tempem minimum 40 minut non stop, właśnie do tego dążyłam. Jak to wyglądało u mnie? (To jest plan, według którego ja próbowałam się "rozbiegać", nie jestem profesjonalnym sportowcem!)
1 tydzień: na zmianę 4 minuty szybkiego marszu i 2 minuty biegu (spokojny bieg, nieznacznie szybszy od szybkiego marszu). Powtórzyłam to 5 razy, czyli razem 30 minut.
2 tydzień: na zmianę 3 minuty szybkiego marszu i 3 minuty biegu. Powtórzyłam 5 razy, w sumie 30 minut.
3 tydzień: na zmianę 2 minuty szybkiego marszu i 4 minuty biegu. Powtórzyłam 5 razy, w sumie 30 minut.
4 tydzień: na zmianę 2 minuty szybkiego marszu i 6 minut biegu. Powtórzyłam 4 razy, w sumie 32 minut.
5 tydzień: na zmianę 2 minuty szybkiego marszu i 7 minut biegu. Powtórzyłam 4 razy, w sumie 36 minut.
6 tydzień: na zmianę 2 minuty szybkiego marszu i 10 minut biegu. Powtórzyłam 3 razy, w sumie 36 minut.
7 tydzień: na zmianę 2 minuty szybkiego marszu i 11 minut biegu. Powtórzyłam 3 razy, w sumie 39 minut.
8 tydzień: na zmianę 1 minuta szybkiego marszu i 12 minut biegu. Powtórzyłam 3 razy, w sumie 39 minut.
9 tydzień: 19 minut biegu, 2 minuty marszu i znów 19 minut biegu, w sumie 40 minut.
10 tydzień: 20 minut biegu, 1 minuta marszu i znów 20 minut biegu, w sumie 41 minut.
Biegałam 3-4 razy w tygodniu. Po skończeniu 10ciu tygodni "przygotowań" poszłam biegać 40 minut bez żadnej przerwy :) było ciężko, biegłam naprawdę powoli, jednak z tygodnia na tydzień poprawiała się moja wydolność. Teraz mogę duuuużo więcej. TY TEŻ MOŻESZ DUŻO WIĘCEJ NIŻ SIĘ TOBIE WYDAJE! Najważniejsza jest regularność i świadomość, że do wszystkiego trzeba dojśc małymi kroczkami. Dlatego nie warto się zniechęcać. Każdy kiedyś zaczynał :) 3mam za Was kciuki!
RUN 4 FUN!!! :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz